środa, 16 grudnia 2009

Co dalej?

Kolejny dzień "diety umysłowej" zaliczony. Nie dopadły mnie żadne złe nastroje. Coraz bardziej uświadamiam sobie też, że to ja jestem panią swoich emocji i ode mnie zależy sposób w jaki zareaguję na to, co się dzieje wokół mnie. Mogę pomstować na sytuację, w jakiej jestem. Brak pracy, brak pieniędzy etc.... ale po co? Takie nastawienie do niczego mnie nie doprowadzi. Muszę się skupić na rozwiązaniach i dążeniu do osiągnięcia moich celów, a wiem, że uda mi się tego dokonać. Spełnią się wszystkie moje marzenia i pragnienia!  Doprowadzi mnie do tego determinacja i konsekwencja, ale także elastyczność.
Kilka miesięcy temu podjęłam dosyć trudną decyzję o rzuceniu drugiego kierunku studiów - zarządzania. Rok wcześniej z wielkim entuzjazmem i zapałem startowałam na ten kierunek. Miałam jasno określony cel: kończę studia na zarządzaniu i podejmuję pracę w dziale HR. Co się stało, że zrezygnowałam z czegoś, co wcześniej wydawało mi się tak ważne? Przede wszystkim stres i napięcie związane z natłokiem zajęć i obowiązków. Równocześnie pisałam pracę magisterską i bałam się, że nie zdąże i wszystko zawalę. Ale jak patrzę na to z perspektywy kilku miesięcy, to nie był to jedyny powód mojej rezygnacji, bo w zasadzie jakbym się postarała i odpowiednio pokombinowała, to mogłabym to wszystko połatać. Wówczas nie starczyło mi woli walki i silnego przekonania, że sobie poradzę. Czy żałowałam tej decyzji? Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że nie. Czułam pewien niedosyt i żal do samej siebie, że tak łatwo się poddałam. I wstydziłam się tego...
W tym momencie mam zupełnie inne odczucia z tym związane. Nie traktuję tego jako mojej porażki, tylko jako doświadczenie, które musiałam przeżyć, żeby zdać sobie sprawę z pewnych rzeczy. Przede wszystkim uświadomiło mi to, że w dążeniu do celu, obok determinacji i konsekwencji, istotna jest także elastyczność. Umiejętność wejścia na inną drogę, która może nas do tego celu prowadzić. Poza tym cele wraz z upływem czasu mogą ulec pewnej modyfikacji. Często związane jest to z sytuacjami, których doświadczamy. Tak naprawdę zdałam sobie niedawno sprawę, że w zasadzie moim głównym celem zawodowym nie jest wcale stanowisko kadrowej. Interesuje mnie psychologia biznesu i prakseologia, a nie rozliczanie czasu pracy i sporządzanie listy płac. Poza tym, ja chce pomagać ludziom, chcę mieć pozytywny wpływ na ich życie. A w trakcie szukania pracy zdałam sobie sprawę z tego, że rekruterzy mają bardzo niewdzięczne zajęcie. Bardzo często muszą rozwiewać nadzieje pełnych ambicji i zapału do pracy ludzi. Jak na to patrzę z boku, to wydaje mi się, że dla mnie mogłoby to być za trudne. Ja po prostu nie potrafię ludziom sprawiać przykrości. Z tego też powodu chcę się rozwijać w kierunku zostania trenerem rozwoju osobistego. Wtedy będę mogła pomagać innym stać się takimi ludźmi, jakimi chcą być. Zdaję sobie sprawę z tego, że przede mną pewnie długa droga i przez jakiś czas będę musiała pracować na innym stanowisku. Ale wiem też, że osiągnę swój cel, bo on klarował się w mojej głowie od momentu, kiedy zainteresowała mnie tematyka rozwoju osobistego. W życiu trzeba podążać za swoimi marzeniami, bo tylko wtedy będzie ono naprawdę szczęśliwe. A ja chcę napełnić siebie doskonałością, tak żeby w przyszłości przelewać tę doskonałość na innych ludzi podczas moich szkoleń.

I tym sposobem zapomniałam zrobić podsumowanie dnia. Dzisiaj dam sobie dobry plus. Przede wszystkim dlatego, że zmusiłam się do maksymalnego wysiłku fizycznego: najpierw płyta z tańcem, a potem jeszcze ćwiczenia wzmacniające na nogi i pośladki. Super uczucie zmęczenia! Poza tym tak, jak zadeklarowałam wczoraj ćwiczenia z hiszpańskiego wykonywałam dopóty, dopóki nie uzyskałam 100% punktów. I faktycznie więcej zapamiętałam z tego. Jedyny minus jaki bym sobie wstawiła za dzisiejszy dzień, to pobudka. Z tym mam największy problem. Obiecałam jednak, że jutro wstanę o godz. 7:00. Muszę dotrzymać słowa! Poza tym: kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do dzielenia się uwagami!