sobota, 19 grudnia 2009

(Nie)Kombinuj dziewczyno

Szał przedświątecznych zakupów trwa. Najbardziej jest to odczuwalne w dużych centrach handlowych, w których potocznie mówiąc jest człowiek na człowieku. Każdy się spieszy i chce jak najszybciej załatwić swoje sprawy. Kolejki do kas mogą wyprowadzić z równowagi niejednego stoika (chodzi mi tutaj o przedstawiciela filozofii stoickiej, a nie człowieka stojącego w kolejce :D). 

Akurat dzisiaj wybrałam się na zakupy z mamą. Załadowałyśmy jeden mały koszyk i ustawiłyśmy się w kolejce do kasy dla "uprzywilejowanych: kobiety w ciąży i niepełnosprawni", mimo iż nie zaliczamy się do żadnej z tych grup. Kolejka powoli przesuwała się naprzód... Już prawie miałyśmy wypakowywać swój koszyk, kiedy nagle wyskoczyła sobie kobieta w ciąży z hasłem: "Przepraszam, to kasa dla uprzywilejowanych, chciałabym stanąć przed Panią". Oczywiście wpuściłyśmy ją. To w końcu naturalne... Tylko niestety kobieta ta okazała się bardzo sprytną istotą. Na zakupach była z mężem i jeszcze dwoma osobami. Poza swoim wielkim wózkiem z zakupami mieli jeszcze jeden. Przerażenie, które wypisało się na naszych twarzach można sobie tylko wyobrazić. Najbardziej rozbawił mnie komentarz młodego chłopaka, który stał za nami i powiedział do swojej dziewczyny: "Wypnij brzuch i udawaj, że jesteś w ciąży" :) Nie chcę w tym miejscu piętnować kobiet w ciąży, bo oczywiście uważam, że powinny one mieć jakieś przywileje. Jednak w tym przypadku było to jawne nadużycie i przegięcie. Rozumiem, gdyby kobieta ta była sama na zakupach. Ale była z mężem, który mógł się zająć wypakowaniem towaru itd., a ona mogła spokojnie poczekać na ławce.
W związku z tą sytuacją nasunęło mi się jedno pytanie: czy w życiu trzeba umieć kombinować, żeby wyjść na swoje? Taki banalny przykład tej kobiety w ciąży. Wykorzystanie swojego odmiennego stanu dla załatwienia konkretnej sprawy. Bardzo ciężko oceniać taką postawę.
Abstrahując od tego, bardzo często zdarza się tak, że ludzie lawirują i kombinują na wszelkie możliwe sposoby, aby osiagnąć swój cel. Przecież cel uświęca środki. Co z tego, że dokonało się czegoś w sposób nieuczciwy? Ważny jest efekt końcowy, czyż nie? Ano - nie! Każdy oczywiście może mieć na ten temat swoje zdanie. Ja uważam, że w dążeniu do celu powinniśmy być uczciwi i spójni z własną osobowością. Nie robić nic wbrew sobie i przede wszystkim nie wykorzystywać innych ludzi. Tak, żeby po otrzymaniu tego, co chcieliśmy móc z dumą spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: "Jesteś wspaniała/y!".

Cały dzień spędziłam w zasadzie poza domem. Najpierw zakupy z mamą, potem spotkanie z Michałem. Ciężko zrobić podsumowanie, bo nie miałam na dzisiaj zaplanowanych konkretnych zadań. Rano jedynie poćwiczyłam jogę i tyle :) Tak więc dzisiaj nie wstawiam sobie żadnej oceny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do dzielenia się uwagami!